poniedziałek, 29 grudnia 2014

A po świętach...

... musimy odpocząć

A w odpoczywaniu mistrzami świata są...?

Koty oczywiście!!!

Nasze dzielą się na koszykarzy i salonowców.

Koszykarze:


Drużyna koszykarzy.
Od lewej: Mamrot, Pysio i Burka vel Elwetka

Koszykarze z lotu ptaka. Kolejność dokładnie odwrotna,
czyli Burka, Pysio i Mamrot
I salonowce...

Salonowce: Skierka i Łobuz

Te zdjęcia zostały wykonane dokładnie w tym samym czasie, kiedy to nasze koty polegiwały sobie "zmęczone" świętowaniem. Dobrze, że mamy jeszcze najzwyklejsze krzesła przy stole, to i my mieliśmy gdzie przysiąść :-)

A na zakończenie jeszcze nasze dwa koty przygarnięte po nieciekawych przejściach, które na szczęście są już dla nich tylko mglistym wspomnieniem, co chyba widać na poniższym zdjęciu.

Łobuz (poraniony w lesie) i Pysio (potrącony przez samochód)

poniedziałek, 22 grudnia 2014

W świątecznym nastroju

Święta tuż tuż, więc dzisiaj wpis nietypowy. Kilka zdjęć z życia naszej kocio-psiej gromadki, które jakoś nie zmieściły się w poprzednich postach.


Czarne i białe, czyli Mamrot i Skierka w jednym posłaniu.

Tu Skierka i Burka (zwana Elwetką)

Burka i Fama na jednej kanapie


Pysio i Fama z jednej jadły łyżki...
To resztki kaszy na melku ze śniadania :-)

Wszystkim zaglądającym na tego bloga składamy najlepsze świąteczne życzenia. I oczywiście zapraszamy po Świętach. Wszystkiego dobrego :-)


wtorek, 11 listopada 2014

Pysio ozdrowieniec

Nawet nie wiecie, jak miło nam ogłosić, że nasz "powypadkowiec" czyli Pysio wrócił do zdrowia.
W piątek Pysio był w klinice na zabiegu zdjęcia stabilizatora złamanej w wyniku samochodowego wypadku żuchwy. Wszystko przebiegło pomyślnie, Pani Doktor była bardzo zadowolona, bo poskładana przez nią szczęka bardzo ładnie się zrosła i Pysio może już przejść na jedzenie w kawałkach, a za niedługo, także na suchy pokarm. Tym samym najważniejszy etap leczenia naszego nieszczęśnika dobiegł końca i został uwieńczony pełnym sukcesem.
Ponieważ Pysio nie musi już chodzić w kołnierzu ochronnym, wczoraj, a w pełnym wymiarze od dzisiaj, opuścił swoją "izolatkę" i jak pozostałe nasze koty uzyskał prawo poruszania się po całym domu.
Nie ukrywam, że obawialiśmy się tego jak przebiegnie spotkanie i zapoznanie sie Pysia z pozostałymi kocimi mieszkańcami i oczywiście z naszą Famą. Nasze obawy okazały się jednak zupełnie nieuzasadnione, bo zapoznanie się przebiegło absolutnie bezkonfliktowo. Owszem raz czy dwa były jakieś syczenia, raz Fama trochę warknęła, ale generalnie możemy już powiedzieć, że Pysio stał się członkiem kociej społeczności pod naszym dachem.



Ostatnia noc w kołnierzu.
Pysio czuje się już całkiem dobrze
i bacznie śledzi nocne życie za oknem

Po powrocie z zabiegu, przez jakiś czas
musiał dojśc do siebie po narkozie.
- No ale już mnie wypuśćcie!!!


Mimo zakończenia "kwarantanny" Pysio nadal chętnie
przebywa w "swoim pokoju.
Szczególnie lubi patrzeć przez okno.

Ale szybko nabrał iście kocich przywyczajeń

Oto Pysio

I tym oto sposobem jeszcze jedna smutna kocia historia znalazła szczęśliwy finał o czym z niekłamaną radością mamy przyjemność poinformować.

Raz jeszcze dziękujemy wszystkim lekarzom, którzy pomogli Pysiowi w trudnych chwilach :-)

niedziela, 26 października 2014

Kocie wieści

Dziś kocich wieści ciąg dalszy.

Miło nam donieść, że kuracja naszego Pysia, którego dramatyczną historię przedstawiliśmy w poprzednim wpisie, przebiega bez żadnych komplikacji. Kocina dzielnie nosi aparat stabilizujący, nie drapie się, nie próbuje go sobie zdjąć, słowem to urządzenie wydaje mu się zupełnie nie przeszkadzać w codziennym życiu. Oczywiście na wszelki wypadek, kiedy musimy spuścić zwierzaka z oka, zakładamy mu kołnierz, w kórym na całe szczęście też zachowuje się spokojnie.
Wygląda więc na to, że kuracja postępuje prawidłowo i będzie uwieńczona sukcesem.


Pysio w dzień dużo śpi

Portrecik z profilu

A tu w czasie wieczornej toalety

A korzystając z okazji garsć ploteczek z naszego kocińca :-)

Zanim pogoda zdążyła się popsuć na dobre i w naszym obejściu gościła jeszcze Złota Polska Jesień, całe kocie towarzystwo wylegało na wspólny spacer i harce po naszym podwórku.


Burka czujnie śledzi wszystkie latające owady...

... i każdy ruch w trawie

Za to Łobuz porusza się dostojnie, z rzadka tylko zrywając się do biegu

Chociaż lubi sobie od czasu wywinąć fikołka na trawie...

... czemu Skierka przygląda się z wyraźnym zainteresowaniem

Niestety, aura jest nieubłagana i jesień pokazuje coraz śmielej swoje mniej kolorowe oblicze. Wtedy kocie życie towarzyskie przenosi się do domu, a w nim  - przede wszystkim w okolice kominka, czasem też na kanapy i łóżka.


Nasze koty uwielbiają spać przed piecem w wiklinowych koszykach

A obok cieplutkiego pieca stoi taka oto kocia zabawka.
Na górze Mamrot, w norce Burka, a na dole, za słupkiem - Skierka

Burcia w swojej "dziurce"

Skierka zajął "wysokie stanowisko"

A kiedy przy piecu robi się za gorąco albo za tłoczno,
można przenieść się do sypialni

Fama i Łobuz zgodnie śpią na dywanie przed naszym piecem

Ale mi dobrze...

Pozdrawiamy :-)

sobota, 18 października 2014

Kot z wypadku

W naszym domu, w dość dramatycznych okolicznościach których szczegóły tu pominę, zjawił się nowy domownik. To młodziutki kocio, potrącony przez samochód, który doznał połamania żuchwy. W sumie to miał sporo szczęścia,bo innych obrażeń w zasadzie nie było, choć w chwili znalezienia wyglądął dość masakrycznie. Teraz, kiedy patrzymy na niego, gdy jest już po operacji, nie możemy wyjść z podziwu dla kunsztu współczesnej chirurgii weterynaryjnej, bo poza niewielką ranką na spodniej stronie żuchwy - nic nie wskazuje na niedawne dramatyczne zdarzenia z jego udziałem.

Kocio okazał się bardzo przymilnym, lgnącym do ludzi, pragnącym ciepła i pieszczot zwierzakiem. Nie stwarza żadnych problemów, załatwia się do kuwety, nawet zabiegom (przemywanie rany, zakraplanie oczka) poddaje się w zasadzie spokojnie. Musi pozostawać pod czujnym nadzorem, by nie zdjąć sobie stabilizatora, takiego aparatu, który utrzymuje złożoną żuchwę w odpowiedniej pozycji do czasu zrośnięcia się kości (tak zrozumiałem, jak tłumaczył mi to wet, ale może coś pokręciłem). Pomaga nam w tym specjalny kołnierz popularnie zwany "abażurem", który usprawniliśmy w ten sposób, że przymocowaliśmy do niego "rzepy", aby jego zapinanie i odpinanie uczynić szybszym i łatwiejszym. Kot, ze względu na uraz szczęki musi dostawać jedzenie o konsystencji papki, weterynarz polecił nam po prostu kupowanie karm w postaci musów (to takie jaby pasztety) i rozrabianie jej wodą do pożądanej nie za gęstej, ale i nie za rzadkiej konsystencji. Sprawdza się doskonale, kot wcina, aż mu się uszy trzęsą.

Najgorsze, mamy nadzieję, już za nim. Weterynarze są zdania, że kot wróci do pełnej sprawności, no może tylko jego ząbki będą wymagały nieco więcej uwagi. Miał dużo szczęścia w swoim nieszczęściu. A kiedy go znaleźliśmy, wyglądał naprawdę nieciekawie. Nazwaliśmy go Pysio.
Oto kilka fotek.

Pysio śpi

A tu  więcej Pysia...

Jak na kota, który jedną łapą był już za Tęczowym Mostem
apetyt ma całkiem niezły

Kocio w kołnierzu, który zabezpiecza przed uszkodzeniem
"poskładanej" szczęki i zniweczeniem pracy lekarzy


W swoim i jego imieniu dziękujemy tym wszystkim, którzy przyczynili się do jego uratowania i leczenia. 

sobota, 20 września 2014

Pomarańczowo

Na blogu u Jasnej 8 kolejna odsłona fotozabawy w kolory lata.

Ponieważ do dwóch poprzednich części tej sympatycznej zabawy zgłosiłem swoje zdjęcia, zatem wypada wziąć udział i w tej rundzie. Tym razem tematem jest kolor pomarańczowy.

Zdjęć w takiej tonacji kolorystycznej nie mam zbyt wielu.

Pierwsze to zdjęcie jednego ze scenicznych kostiumów Zespołu Pieśni i Tańca "Mazowsze", zrobione w czasie zwiedzania Muzeum tegoż zespołu w Otrębusach k.Warszawy.

Ze zbiorów Muzeum Zespołu "Mazowsze"

Drugie zdjęcie zrobione zostało w zabytkowej parowozowni w Skierniewicach i przedstawia stare, towarowe wagony kolejowe na bocznym już torze.

Na bocznym torze

Trzecie zdjęcie, najbardziej chyba pomarańczowe, to zrobione już ładnych parę lat temu zdjęcie zachodu słońca nad naszym Bałtykiem. Zdjęcie wykonane zostało na plaży w Ustroniu Morskim.

Koniec słonecznego dnia

I wreszcie ostatnie zdjęcie z pomarańczowymi akcentami, bo trudno powiedzieć, aby kolor pomarańczowy na nim dominował. Zdjęcie zostało zrobione w czasie festynu z okazji Święta Bożego Ciała na rynku w Łowiczu i przedstawia uchwyconą scenkę z udziałem przypadkowej osoby i promującej imprezę szczudlarki - czyli pani poruszającej się na szczudłach.
I to właśnie zdjęcie zgłaszam do udziału w zabawie w kolory lata - pomarańczowy. Może tego pomarańczowego nie ma na nim zbyt wiele, ale myślę, że ono właśnie jest najciekawsze. A więc "Podpatrzone":

Podpatrzone

Jeszcze tylko banerek:



I już... Pozdrowienia dla wszystkich zaglądających :-)

sobota, 6 września 2014

U schyłku lata

"Gdy trzcina zaczyna płowieć,
a żołądź większy w dąbrowie,
znak, że lata złote nogi
już szykują się do drogi"

Niezmiennie, taki czas jak teraz przywodzi na myśl te właśnie słowa mistrza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. A gdy "lata złote nogi już szykują się do drogi" to najwyższy czas pomyśleć o zimie, która czy chcemy, czy nie chcemy, czy wcześniej czy później, czy na dłużej czy na krócej, ale jednak do nas przyjdzie. 
Dlatego pora najwyższa pomyśleć np. o opale na zimie - sprawie kluczowej gdy mieszka się na wsi, dobrze jest też mieć w spiżarce kilka, no... kilkanaście słoików z jakimiś przetworami, a na półce parę butelek soków i... umówmy się, że nie tylko soków na długie zimowe wieczory.

U nas wyglądało to tak:

Koniec wakacji to najwyższy czas na zamówienie drewna do kominka.
Drewno przyjechało w takiej oto postaci.

A przy pomocy takiego oto urządzenia...

... udało się je doprowadzić do takiej oto postaci.
W zasadzie jakby ręką sięgnąć z okna,
to po drewno nawet z domu wychodzić nie trzeba :-)

Kiedy już uporaliśmy się z drewnem, zauważyliśmy, że nasze niemal zupełnie dzikie śliwy całkiem nieźle obrodziły w tym roku:

Wiaderko śliwek...

Fama (tu trochę w cieniu) pomagała zbierać, a jakże...

Gotujemy pierwsze śliwkowe powidła...

Trzy z trzydziestu słoików

A to nasz dotychczasowy, tegoroczny urobek:
jeżynówka, czyli nalewka na jeżynach, sok z czarnego bzu
i bzówka czyli nalewka na kwiatach czarnego bzu

A z takich oto niepozornych owocków...

... właśnie powstaje prawdziwy rarytas

To dereń jadalny, a to w słoiku to królowa nalewek, czyli
DERENIÓWKA

Jak widać do zimy przygotowaliśmy się wszechstronnie. Mamy opał, mamy coś do jedzenia (powidła), mamy coś do popicia (sok z czarnego bzu), mamy coś do napicia (się) - bzówka, mamy też coś na święta i inne specjalne okazje - dereniówkę. Czegoż chcieć więcej...
I tylko nasz Skierka przypatrywał się naszym wyczynom z właściwego sobie dystansu, czyli z górnej części schodów.

Nasz Dzwonnik z Notre Dame
No... teraz zima nam nie taka straszna.