W naszym obejściu sporo jest różnych zakamarków, do których nie sposób codziennie zaglądać, aby kontrolować co się w nich dzieje. Z jednego z takich miejsc pewnego dnia posłyszeliśmy dziwne odgłosy piskliwego pomiaukiwania. Dyskretne, aczkolwiek dokładnie przeprowadzone oględziny wykazały, że źródłem odgłosów były... malutkie kociaki, które "urzędowały" w składzie starych desek za naszym gospodarczym składzikiem. Baczna obserwacja terenu, prze następnych kilkadziesiąt minut dowiodła niezbicie, że kocięta zostały nie porzucone, lecz pozostawione przez matkę, która co czas jakiś do nich powracała, oczywiście ze zdobyczą. Postanowiliśmy co nieco pomóc kociej mamie (nota bene kocica została zidentyfikowana jako stale zamieszkała na posesji naszego sąsiada) i oczywiście daliśmy młodzieży trochę żarcia naszego Mamrota. Przyjemnie było patrzeć jak wcinały...
Kocia wizyta trwała jeden dzień. Wieczorem matka zabrała małe i poszła w sobie tylko znanym kierunku
|
Kocia mama czuwa przy swoich maleństwach
w czasie spożywania posiłku |
|
Najbardziej odważny z kociej trójki |
|
Biało-czarno-brązowy dzisiaj, już jako dorosły kot,
widywany jest często jak dumnie spaceruje po naszym płocie |
Ciekawe, czy w przyszłym roku kocica sąsiadów też urządzi sobie u nas przedszkole?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz