poniedziałek, 16 lipca 2012

Skierka - nowy domownik

Wczoraj, czyli w niedzielę, przybył nam nowy domownik. Kotka, kocię właściwie, bo zwierzak ma zaledwie dwa miesiące i jest przeuroczy.
Kocię jest przychówkiem kotki naszej córki (dzieci wywiało aż w lubelskie), która, kiedy kotka znalazła się w stanie błogosławionym, zaczęła już szukać domu dla przyszłych kociaków. Kiedy już sytuacja się wyjaśniła, znajomi i rodzina (w tym także i my) zostaliśmy uszczęśliwieni propozycją zaopiekowania się uroczym kociakiem, ew. kotką... Zgodziliśmy się, bo i co mieliśmy zrobić? I tak mamy już psa i kota, ale przecież mieszkamy na wsi, więc nie wiedzieliśmy większego problemu z przygarnięciem jeszcze jednego stworzenia.
No i wczoraj po tę kotkę się wybraliśmy. Czarna jak smoła, ma tylko biały krawacik i skarpetki na łapkach. Młodziutka, dziecko jeszcze... Droga początkowo była nieciekawa. Kocię pierwszy raz podróżowało samochodem, do tego dość daleko, bo kilometrów było sporo do pokonania. Po kilkunastu kilometrach biedactwo znudziło się podróżą i zwróciło ostatni posiłek. Ale to chyba wywołało pozytywny skutek, bo potem już po prostu kotka szalała w samochodzie, bawiąc się czym popadnie, a to pasem bezpieczeństwa, a to różkiem kocyka włożonym do transportera, a to specjalnie zabraną myszą-zabawką. Szczęśliwie dotarliśmy do domu. Nowego lokatora zainstalowaliśmy w oddzielnym pokoju. Na "dzień dobry" kotka wytrąbiła pół miski pełnotłustego mleka, a krótko potem wcięła pół opakowania Whiskasa Junior z łososiem. No i zaczęło się poznawanie nowego lokum. Ubaw po pachy, wszystkie zakamarki, za fotelem, za kanapą, z pakamerki w domu przezornie zabraliśmy ja od razu po wejściu, bo jakby zapuściła się między regał a ścianę, albo wskoczyła do pralki, byłby niejaki problem. Słowem: kotka szybko zapuściła korzenie i zadomowiła się w nowym miejscu.

Kotka je pierwszy posiłek na nowym miejscu

Kotka wprowadziła się do domu, w którym mamy już dwa zwierzaki: sunię bokserkę i kota-znajdę o wdzięcznym (według nas) imieniu Mamrot. Skojarzenia z serialem "Ranczo" nieuprawnione, jego imię wzięło się od mruczenia, jakie wydawał, kiedy głaskało go się za uchem, szczególnie wieczorem. Oczywiście byliśmy pełni niepokoju jak dotychczasowi nasi podopieczni zareagują na pojawienie się nowego domownika. Nusia (oficjalnie Nuka - ciekawe czy ktoś pamięta skąd takie imię - można napisać w komentarzach) podeszła do kotki z życzliwym zainteresowaniem. Chodzi, dogląda kotki, pilnuje, żeby nie wlazła w jakąś dziurę. Obwąchuje z zainteresowaniem, nawet chce się z nią bawić. Kotka Nuki  się nie boi, zresztą tam skąd ją zabraliśmy też był pies podobnych gabarytów - labradorka. Więc chyba Nuka, nieagresywna, raczej życzliwie nastawiona nie zrobiła na niej większego wrażenia. Jak to kociak, zaczepia, muśnie łapką, obwącha... Nuka znosi to wszystko z prawdziwie anielską cierpliwością. Za to Mamrot podchodzi do kotki z dużą rezerwą. Na razie nie może się do niej przekonać, ale mamy nadzieję, że to się zmieni. Nie, nie... przegania jej, nie walczy o teren. nie jest agresywny. Po prostu omija kotkę szerokim łukiem stara się nie wchodzić jej w drogę. Przyczyn nie znamy, ale też nie znamy przeszłości Mamrota. Jest bardzo bojaźliwy, nieufny do osób i zwierząt nieznanych, potrzebuje dużo czasu, żeby się przekonać. Mamrota znaleźliśmy na naszej posesji, właśnie w wieku, w jakim teraz jest nasza kotka. Od razu się do nas przekonał i kiedy chodziliśmy po okolicy pytając sąsiadów, czy nie zginął im kociak, wtulał się pod kurtkę, jakby nie chciał być oddany. Mamy więc nadzieję, że z czasem jednak się do siebie przekonają.Pierwsza noc przeszła spokojnie. Rano kotka rozbrykała się jeszcze bardziej. Odkryła, że kanapa, firanki, zasłony mogą być świetną zabawką. Kiedy już uporała się z miską, popiła mleka... zaczęła swoje harce. Widać już, że zaaklimatyzuje się u nas bez problemów.

Kotka szybko nabrała w nowym miejscu wigoru
Dla kotki wybraliśmy imię Skierka. Jak ktoś pamięta, to jeden z dwóch diablików towarzyszących Goplanie w dramacie Słowackiego Balladyna. W odróżnieniu od Chochlika - pracowity i oddany. To jego czary sprawiły, że Kirkor zakochał się jednocześnie w Alinie i w Balladynie. Ale w naszym wypadku to nie jest żadne "imię z kluczem". Po prostu tak na się podobało. I już.
A o Mamrocie chyba napiszę osobno, bo też warto. A na razie nasza Skierka w akcji.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz