piątek, 13 lipca 2012

Pewnej niedzieli w Bolimowie

W zeszłym roku, chyba było to w czerwcu, postanowiliśmy wybrać się do niezbyt odległego od naszej uroczej wsi Bolimowa (tak, tak, to ten od Bolimowskiego Parku Krajobrazowego) na organizowane tam widowisko historyczne z okazji 96 (chyba) rocznicy bitwy nad Rawką - jednej chyba z najtragiczniejszych bitew I wojny światowej. Liczbę zabitych żołnierzy, po obu walczących stronach liczono w tysiącach, a to za sprawą użycia przez Niemców po raz drugi w historii wojen, broni chemicznej, a po raz pierwszy - w charakterze takiej broni - chloru. Niestety, z powodu niespodziewanej zmiany kierunku wiatru, śmiercionośna broń okazał się obosieczna i skutki je użycia okazały się straszliwe dla obu walczących stron.
Z tej okazji odbyła się tak modna dzisiaj - rekonstrukcja wydarzeń, jakie rozegrały się w tym samym miejscu 96 lat temu. Odtworzono z pieczołowitością linie okopów, stanowiska żołnierskie i artyleryjskie, a także umundurowanie i uzbrojenie żołnierzy obu walczących stron.

Linie okopów. Stanowisko karabinu maszynowego
w czasie rekonstrukcji bitwy nad Rawką

Artylerzyści rosyjscy

Działo gotowe do działania

Z zainteresowaniem obejrzeliśmy wszystkie przygotowania do inscenizacji. Na samą rekonstrukcję już nie czekaliśmy, po prostu zarezerwowaliśmy sobie zbyt mało czasu na tę imprezę.
Wyjeżdżając z gościnnego Bolimowa, przypadkiem natknęliśmy się na... warsztat garncarski. No, takiej okazji nie mogliśmy przegapić. Nie bacząc, iż była to niedziela, bezczelnie zadzwoniliśmy do drzwi właściciela.
Bardzo sympatyczny pan, stwierdziwszy co prawda, że akurat wybiera się gdzieś, ale usłyszawszy, że jesteśmy przejazdem, zdecydował się poświęcić nam odrobinę swojego czasu i pokazać swoje królestwo.
Z zapartym tchem oglądaliśmy pracownie, gotowe, półgotowe, lub dopiero co zaczęte cuda i cudeńka. od słowa do słowa, wydało się nasze zainteresowanie dekupażem, zdobieniem itp. Kiedy nasz sympatyczny gospodarz to usłyszał, natychmiast sięgnął w kąt pracowni i z dolnej półki wyjął nieposzkliwione, białe, surowe (choć wypalone oczywiście) dwa kubki, dzbanek i talerz. Ktoś to kiedyś zamówił własnie do dekupażu, ale nikt się nigdy potem po to nie zgłosi, więc sprzeda na to po kosztach materiału, bo woli nic nie zarobić, jak potłuc. Kto by się spodziewał, że taki skarb spadnie nam z nieba tej niedzieli. Oczywiście naczynia wylądowały natychmiast w bagażniku naszego auta i wkrótce znalazły się w naszej pracowni.

Skarby z Bolimowa.

Pana spotkaliśmy krótko potem na Dniach Łowicza. Miał swój straganik i demonstrował jak się pracuje na kole garncarskim. Każdy też mógł sobie coś sam utoczyć i oczywiście zabrać swoje dzieło do domu.

Nauka toczenia na kole garncarskim
na Dniach Łowicza

A naczynia, zyskały nowy wygląd, kto ciekawy niech spojrzy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz