poniedziałek, 23 lipca 2012

Skierka i Mamrot, czyli jak kot z kotem

Witam po kilkudniowej przerwie. Wspominałem już, że w naszym domu tydzień temu pojawił się nowy domownik, czarna jak smoła kotka, którą nazwaliśmy Skierką. Wiem, wiem, że Skierka to była postać rodzaju męskiego, ale nasza Skierka jest oną, czyli kociczką, uroczą, śliczną, żywą i wesołą. I jak koniecznie komuś trzeba dorobić jakąś ideologię do tego imienia, to proszę bardzo: przyjmijmy, że to zdrobnienie od słowa Iskierka. O, i już...
Przerwa w blogowaniu spowodowana była aklimatyzowaniem się Skierki w nowym miejscu, a ściślej mówiąc aklimatyzowaniem się wśród dotychczasowych mieszkańców. Z Nuką, naszą bokserką, poszło gładko. To grzeczna i bardzo posłuszna psina (ja mówię na nią psica, ale to bardzo pieszczotliwe stwierdzenie) i doskonale wiemy, że kota nie ruszy. Tak było, gdy w naszym domu pojawił się Mamrot, tak jest i teraz, kiedy ni stąd ni zowąd zjawiła się Skierka.
Niestety, z Mamrotem nie poszło już tak gładko. Kot prawdopodobnie poczuł zagrożenie swojej pozycji w domu i z początku traktował nowego przybysza z rezerwą, a nawet niechęcią. Mamrotowi przydzieliliśmy więc piętro naszego domu, Skierce parter, a na schodach postawiliśmy graniczny "mur" w postaci kawałka dykty, która skutecznie zabezpieczała Skierkę przed niebezpiecznymi wypadami w rewiry Mamrota.
Sytuacja stawała się na tyle męcząca i irytująca, że - chociaż żadne z nas głośno tego nie powiedziało, ale zaczęliśmy oboje myśleć o oddaniu w dobre ręce naszej dopiero co polubionej kotki. W naszej sytuacji zadanie o tyle skomplikowane, że Skierka nie mogła by trafić w ręce ludzi zupełnie nam obcych i w miejsce kompletnie nam nieznane. Nastroje więc były minorowe, aż do dzisiaj.
Dzisiaj nastąpił przełom w kocich relacjach. Co prawda, nie wybuchła nagle kocia miłość ani nie rozgorzała kocia przyjaźń na dobre i na złe, ale za to wzajemna tolerancja osiągnęła poziom umożliwiający przebywanie dotychczasowych antagonistów w jednym pomieszczeniu bez narażania nas na stresy. Mamy nadzieję, że to początek normalizacji kocio-kocich stosunków.
Zresztą dzisiaj akurat byliśmy u naszej pani weterynarz, zaszczepić naszą Nukę "na wściekłość", jak to uroczo nazywa pani doktor. Opowiedzieliśmy jej o naszych kocich problemach. Powiedziała, że należy po prostu przeczekać, nie wtrącać się, jeśli oczywiście krew się nie leje i sierść nie fruwa w powietrzu. Koty po kilku, kilkunastu dniach same poukładają swoje relacje. Oczywiście zdominuje starszy i silniejszy, czyli Mamrot, Skierka będzie musiała się podporządkować, ale one muszą do tego po swojemu, swoimi własnymi, kocimi drogami. No więc czekamy. Teraz już z większa nadzieją :-)

Skierka poznaje świat.

Po tygodniu niezgody, wreszcie pierwsze chwile pokoju i spokoju

Czy to już trwały pokój, czy tylko chwilowy rozejm?

A oto Skierka na pierwszym spacerze:



2 komentarze:

  1. Fajnie że się dogadały. A już myśleliśmy że Skierka wróci pod opiekę mamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie dogadywanie się jeszcze trwa. Ale o powrocie do mamy już raczej nie ma mowy.

      Usuń